Toyota Prius po ekstremalnym "tuningu"

Samochody tuninguje się zazwyczaj z dwóch powodów. Po pierwsze aby były szybsze, po drugie ładniejsze. Trudno będzie znaleźć określenia dla tego czegoś, co kiedyś podobno nazywało się Prius. Wydaje się, że to najlepszy przykład przedstawiający, jak nie powinno się tuningować auta. Bo przecież nie chodzi o to, żeby nasz garażowy pupil wyglądał jak bożo-narodzeniowa choinka. Oczywiście nie ubliżając świątecznemu drzewku...

Toyota Prius

Przejdźmy jednak do suchych faktów: na tuning wydano 184 tysiące dolarów, body kit pochodzi od SUV'a Volvo, a auto pozbawione zostało tylnych drzwmogą i. Efekt jest tak okropny, że nie ponawet drzwi otwierane w stylu Lambo.

Ponadto we wnętrzu zamontowano kosmiczne ilości sprzętu Car-audio.

Nie dotykano się natomiast jednostki napędowej. Dalej jest to najprawdziwsza, ekologiczna hybryda. 

Tuning ma to do siebie, że czasami łatwo przekroczyć granicę pomiędzy dobrym smakiem a kiczem. W tym przypadku jest to najprawdziwszy przerost formy nad treścią.