Honda CR-Z by HKS, powrót do korzeni

Wrażenia z jazdy nową hybrydową Hondą są bardzo ciekawe, podobnie jak jej design oraz rozwiązanie techniczne napędu. Jedyne czego można było się czepiać, to brak mocy pod maską w tak sportowym nadwoziu.

Przede wszystkim podoba mi się to, że nie trzeba tego samochodu ładować w gniazdku. To jest pierwszy krok do
przekonania fanów spalin do nowego porządku świata, jaki bez wątpienia są samochody wspierane silnikami elektrycznymi. Jednocześnie jazda nagradzana za ekonomiczną jazdę może sprawiać sporo frajdy, pomimo rozpraszania uwagi. Co do samej jazdy, to dobrze zestrojone zawieszenie pozwoli pojechać po okręgu z większą niż przeciętna prędkością. Brakuje dosłownie trochę mocy, aby nazwać nowego CR-Z'a autem sportowym nowej generacji. Nie trzeba było długo czekać na tuning auta, które samo się o to prosi. Za poprawki bierze się nie byle kto, a HKS, który słynie z przeróbek chociażby Nissanów GT-R. Przede wszystkim obniżenie samochodu, montując go na zawieszeniu Hypermax II, które obniża auto o 37 mm i pozostawia opcje regulacji. Auto napędzać będzie nadal 1,5-litrowy benzyniak, wspierany elektrycznymi "końmi", ale zostanie poddany kuracji sterydowej, polegającej na zainstalowaniu nowych wlotów powietrza i sportowego wydechu. Przeprogramowaniu uległo również sterowanie silnika. Choć nie znane są na razie efekty owych przeróbek, to trzeba przyznać z całą stanowczością, że każdych parę koni uświetni i umili jazdę nową Hondą. Cała magia, jaką oferuje nam HKS, to jednak nie wzmacnianie napędu i usprawnianie zawieszenia. Czy ktoś pamięta stare Hondy "żaby", lub "żelazka"? Czy nawet poprzednika CR-Z, Hondę CR-x? Fani tych japończyków charakteryzowali się tym, że w przewarzającej części poprawiali swoje samochody we własnym zakresie.

Przeróbki zaprezentowane przez HKS, to zakres właśnie tych garażowych zmian. Dla mnie więc, tuning HKS, przywołuje pewną magię związaną z Hondą. Nawet jeśli efekty nie powalą na kolana, to przywołują wspaniałe wspomnienia. Warte zachodu!