Tuning  »  Aktualności  »  Czarno-złoty Kenworth W900L, czyli klasyczne linie kontra nadmiar dodatków

Czarno-złoty Kenworth W900L, czyli klasyczne linie kontra nadmiar dodatków

2012-06-05 - F. Bednarkiewicz     Tagi: Ciężarówki, Truck, Tuning, Amerykańskie, Kenworth, Kenworth W900
Z czym kojarzą się Stany Zjednoczone? Oczywiście z dużymi hamburgerami, ogromnymi przestrzeniami i jeszcze większymi ciężarówkami. Do sztandarowych przedstawicieli tych ostatnich należy między innymi Kenworth W900, który już od kilkudziesięciu lat króluje na płaskich jak stół szosach i położonych przy nich truckstopach.
Produkcja modelu W900 rozpoczęła się w 1961 roku i jak na razie nic nie wskazuje na to, żeby miała się zakończyć. W międzyczasie pojazd przeszedł oczywiście liczne modernizacje, lecz ogólny kształt pojazdu oraz jego cechy szczególne cały czas pozostają takie same. Samochód jest więc typowym przedstawicielem starej szkoły budowania amerykańskich ciężarówek - posiada mniej elektroniki niż chiński kalkulator, współczynnik aerodynamiki wspólny z ciężarną słonicą i więcej chromu niż felgi na wszystkich autach 50 Centa. W efekcie najlepszy epitetem do określenia charakteru całego samochodu jest po prostu słowo „Męski”, przez duże M.
Dla miłośników amerykańskiej ciężarówki wszystkie te cechy brzmią niczym niezaprzeczalne zalety, które dodają autu niepodważalnego uroku. Trudno się z tym nie zgodzić, lecz trzeba także przyznać, że auto wyróżnia kilka poważnych wad, które przypominają o wiekowości całej konstrukcji. W przeciwieństwie do ogromnej kabiny sypialnej, szoferka jest wąska i niska, co bardzo negatywnie wpływa na komfort poruszania się maszyną. Na kiepskim poziomie jest także widoczność - nie dość, że boczne i przednie okna odpowiadają rozmiarem tym znanym z Fiata 126p, to jeszcze horyzont skutecznie przysłania wysunięty do przodu „nos”.
Ergonomiczna niedoskonałość i ograniczona funkcjonalność nie przeszkodziły jednak Kenwortowi W900 stać się obiektem westchnień wszystkich miłośników ciężkiej motoryzacji. Efektem tej fascynacji jest obecność potężnego „Kena” także na europejskich szosach, gdzie użytkowany jest głównie jako duża zabawka zapalonych hobbystów lub po prostu jeżdżąca reklama firmy. Właśnie do tego drugiego celu służy czarno-złoty W900L, którego właścicielem jest firma Łączyńscy S.C. z Gniezna.
Wyprodukowana w 1997 roku maszyna do Europy trafiła za pośrednictwem Franka Spita, znanego holenderskiego importera amerykańskich pojazdów. W Holandii auto zostało natychmiast wystawione na sprzedaż, w wyniku której pojechało aż do polskiego Gniezna. Nowym właścicielem stało się właśnie przedsiębiorstwo Łączyńscy S.C., które specjalizuje się w imporcie używanych ciągników siodłowych z krajów zachodnich.
Czarno-złotego Kenwortha firma nie zakupiła oczywiście z planem odsprzedania okolicznemu przedsiębiorcy, który potrzebowałby praktycznego, niedrogiego auta, lecz z pomysłem wykorzystania do celów wizerunkowych, wynajmu na uroczystości lub ewentualnej sprzedaży osobie, która poszukiwałaby efektownej „zabawki”. Dosyć jednak o historii samej maszyny - pora skupić się na tym, co w opisywanym samochodzie jest naprawdę istotne, czyli nietuzinkowym wyglądzie.
Już w momencie wyjazdu z transoceanicznego transportowca opisywany Kenworth W900L wyróżniał się spośród innych egzemplarzy modelu. Jego znakiem szczególnym był oczywiście lakier, gdyż wszystkie oryginalnie chromowane elementy zostały w tym wypadku pokryte złotą farbą. Dzięki temu auto nabrało dużo bardziej ekskluzywnego charakteru, który doskonale pasował do tak niespotykanej w naszej części świata maszyny.Polskiemu właścicielowi auta samochód musiał się jednak wydać nadal zbyt przeciętny i postanowił on dorzucić własne „kilka groszy” do kwestii wyglądu maszyny. Tu i ówdzie pojawiły się więc elementy orurowania z dodatkowymi reflektorami, dolne krawędzie pojazdu okraszono błyszczącymi listwami, natomiast za kabiną wyrosły ogromne, chromowane kominy układu wydechowego. Łatwo się domyślać jaki był efekt takiego tuningu - samochód nabrał co prawda więcej charakteru, lecz w niekoniecznie pozytywnym tego słowa znaczeniu.Po pierwsze przez chromowane dodatki zaburzyły czarno-złoty układ kolorystyczny, który był przecież główną zaletą egzemplarza. Kolejną pomyłką są elementy orurowania z dodatkowym oświetleniem, które do amerykańskiego „Kena” pasują do niczym laminatowy spoiler do Chevroleta Camaro pierwszej generacji. Dodatkowych elementów stylizujących pojawiło się zresztą na aucie tyle, że samochód zaczął wyglądać po prostu jak jeżdżąca choinka.

Powyższy artykuł jest więc przykładem na to, że tuningowanie samochodu, który jeszcze przez zakończeniem produkcji stał się klasykiem, to prawdziwe wyzwanie, któremu nie każdy potrafi podołać. Obecnemu właścicielowi auta należy się co prawda szacunek za chęci i włożone w modyfikacje środki, lecz patrząc na auto trudno powstrzymać się przed krytyką efektu końcowego. W chwili obecnej auto wystawione jest na sprzedaż, więc pozostaje mieć nadzieje, że w najbliższym czasie auto trafi do miłośnika czystych, klasycznych linii, który czym prędzej pozbędzie się nadmiaru dodatków.



Dodaj komentarz

Nick
Treść
Wpisz kod
z obrazka
Aby komentować pod zarezerowanym, stałym nickiem, bez potrzeby
logowania się za każdym wejściem, musisz się zarejestrować lub zalogować.

Zaloguj się

Login Hasło
0

Komentarze do:

Czarno-złoty Kenworth W900L, czyli klasyczne linie kontra nadmiar dodatków